Do Ministerstwa Finansów wpłynęło przedsądowe wezwania do zapłaty ponad 4 milionów złotych. Na tyle krakowscy urzędnicy wycenili koszty narzuconej samorządom przez władze centralne reformy edukacji z 2017 roku.
Jak podał krakowski magistrat, największe miasta zrzeszone w Unii Metropolii Polskich: Białystok, Bydgoszcz, Gdańsk, Kraków, Lublin, Łódź, Poznań, Rzeszów, Warszawa i Wrocław – domagają się od Skarbu Państwa zwrotu kosztów reformy edukacji.
– Chodzi o wydatki poniesione w 2017 roku, ponieważ te można już podsumować – wyjaśniają krakowscy urzędnicy.
Włodarze 10 miast złożyli w Ministerstwie Finansów przedsądowe wezwania do zapłaty. Krakowskie pismo opiewa na kwotę 4,3 mln zł.
– Do wyliczenia kosztów reformy przyjęto jednolite kryteria i uwzględniono wydatki poniesione na: utworzenie lub doposażenie pracowni przedmiotowych w szkołach podstawowych (np. fizyczna, chemiczna, biologiczna, geograficzna); doposażenie i adaptacje w szkołach podstawowych (np. świetlic, łazienek, stołówek) w związku ze zwiększeniem liczby uczniów (klasy VII i VIII) oraz doposażenie i adaptacje budynków gimnazjów na potrzeby szkół podstawowych (np. pomieszczeń dydaktycznych, świetlicy, łazienek, stołówki) – czytamy w komunikacie krakowskiego ratusza.
Biorąc pod uwagę te rodzaje wydatków, w oparciu o faktury potwierdzone za zgodność z oryginałem, Kraków obliczył, że w 2017 roku przeznaczył na reformę edukacji 5 289 855,51 zł. Od tej kwoty odliczyć trzeba jednak środki w wysokości 970 945 zł, które miasto otrzymało w ramach 0,4 proc. rezerwy części oświatowej subwencji ogólnej.
opr.raz/UMK//fot. zdjęcie ilustracyjne, pixabay.com